



Samo muzeum jest bardzo małe powierzchniowo, trochę przygnębiające i smutne. Nie dlatego, że pogoda akurat była kiepska...

... tylko, dlatego, że muzeum to w sumie dwie szopy z cieknącym dachem! Oznakowanie dosyć kiepskie, a właściwie żadne. Trafić ciężko, mimo, że mieści się przy głównej drodze. A w samym muzeum samochody zaparkowane na ścisk, w związku z czym kiepsko je się ogląda.


A po samochodach chodzą koty i psy.

A to zdjęcie zrobiłem dla Taty (nie chodzi o kolor, tylko o syrenę kabrio):

Po zwiedzeniu byliśmy bardzo happy, ale też troszeczkę przygnębieni stanem muzeum, więc postanowiliśmy poprawić sobie humor i pojechaliśmy do Złotych Tarasów. Mieliśmy w planie kupić tylko imbir kandyzowany w 'Kuchniach Świata', ale jak to zwykle bywa wyszło 'jak zawsze':

To tyle jeśli chodzi o wczoraj, a dziś niczego nowego nie będzie, bo mamy zamiar nic nie robić mądrego :)
1 komentarz:
Super ! Bardzo dziękuję za piękną Syrenkę. W "różu" wygląda wspaniale.
Fajną mieliście wyprawę. Muszę tam kiedyś zajrzeć.
Prześlij komentarz