29 września 2009

bum!

Fajny dziś dzień: w totka można 40mln wygrać, dziś dowiedziałem się, że być może będą w pracy premie za pierwsze dwa kwartały i... pewien kierowca Astry rozbił mi auto.
Jadąc z pracy do pracy ruszyłem sobie grzecznie na zielonym świetle, po lewej jeden kierowca się zatrzymał, który miał czerwone, na kolejnym pasie drugi kierowca się zatrzymał, a na ostatnim pasie pan w astrze się nie zatrzymał i uderzył mnie w bok kierowcy. No trudno zdarza się, chciałoby się powiedzieć, najważniejsze, że nikomu nic się nie stało. Jednak przykre jest, że niektórzy, pomimo dużego doświadczenia życiowego (pan tak na oko koło 60-tki), nie potrafią przyznać się do błędu. Już słowa "przepraszam" nie będę nawet wymagał, bo to w dzisiejszych czasach absolutna rzadkość. Wracając do kolizji: Pan uparcie twierdził, że to ja mu "śmignąłem" przed maską na moim czerwonym, a on miał zielone. Heh, ciekawe, że inni kierowcy jednak się zatrzymali, bo świeciło się im czerwone. Rozmowa nie miała sensu, kilkakrotnie mi wmawiał, że było inaczej niż było, i za każdym razem musiałem się z nim awanturować, żę poczekamy na policję, to zobaczymy co powie. Szczęście, że na rondzie był zainstalowany monitoring, więc dowód w postaci nagrania był. I bardzo dobrze, bo policja jednoznacznie od razu stwierdziła, że to ja jestem poszkodowany i niewinny, a mimo to pan Astra nadal brnął. I dalej brnął, mimo kontaktu z technikami od nagrań video! Cyrk! W końcu jak usłyszał, że mu grozi sąd i olbrzymie kary to przyjął mandat. Ehhh, i po co to? Tak ciężko przyznać się do winy? Przykre jest też to, że pan Astra znalazł jakiegoś "lewego" przechodnia, który chciał zeznawać przeciwko mnie, bo "wszystko widział, bo stał za mną". Hehe dobre sobie. Jeśli stał za mną, to jak mogło dojść do wypadku, skoro "staliśmy"? A poza tym za mną NIKOGO nie było! Jak na niego pokrzyczałem, zapytałem kim on jest i czy mi to potwierdzi przy policji, pan się przestraszył i poszedł. Co za.... eh. Szkoda gadać. Najważniejsze, ze dostałem wcale nie tak mocno, bo w lewy bok za tylnim kołem. Tak czy owak, warsztat już umówiony. A szkoda wygląda tak:





No to na deser dwa zdjęcia z niedzielnego spaceru po Łazienkach Królewskich i okolicach.



13 września 2009

Warszawa nad Wisłą

Już od dłuższego czasu nic tu się nie pojawia, a to dlatego, że wciąż praca to, praca tamto itd. Dzisiaj pod wieczór stwierdziłem, że wybieramy się na krótko tam, gdzie jeszcze nigdy nie byliśmy... nad Wisłę, a konkretnie Wyspy Zawadowskie. Dziko tam i odludno, a w sumie 15 minut od nas.